Cotygogodniowe zakupy
Bycie matka znaczy ze masz rzadko czas dla siebie. Bycie matką bliźniaków znaczy że nie masz prawie wcale wolnego czasu. A bycie matka podróżujących bliźniaków znaczy zero czasu. Jedną z rzeczy która zabiera mi najwiecej czasu (poza gotowanie) a której najbardziej nie lubię są cotygodniowe zakupy.
Od czasu jak Nick rzucił swoją pracę, trochę rzeczy się zmieniło. Nie tylko to ze Nick zmywa wszystkie naczynia (dziękuje bardzo) ale również dlatego ze w końcu mam wrażenie ze mogę oddychać bez odpowiadania na pytanie jak dużo tlenu jest w jednym oddechu. Nie to ze narzekam na moje ciagle zadające pytania córki, ale nie jestem chodząc encyklopedia i nie mogę odpowiedzieć na wszystkie pytania. A równocześnie nie chce się przyznać ze nie znam odpowiedzi na niektóre z nich. Mama powinna być jak Google mieć odpowiedz na wszystko.
Na całe szczęście teraz mogę wysłać dziewczyny do Taty po wszystkie odpowiedzi na pytania techniczne albo pseudo-naukowe. Nick zabiera dziewczyny na spacery, robi z nimi lekcje (tak gdy się nie chodzi do szkoły to ma się szkołę nawet w wakacje), a co najważniejsze robi z dziewczynami cotygodniowe zakupy gdy ja próbuje pracować nad moim blogiem albo SEO. „Próbuje pracować” gdyż najczęściej spędzam czas szukając tanich lotów próbując zdecydować się gdzie pojechać. Uwielbiam nasz dom w górach ale po kilku miesiącach zaczyna mnie nosić. Domowa kura i ja to dwa osobne światy, a obecnie czuje się zbyt udomowiona aby być w pełni szczęśliwa.
Wycieczki do supermarketu poza odciążeniem mnie z codziennej rutyny są dla Nick’a możliwością uczenia się języka polskiego. Nick z duża radością chodzi do wszystkich sklepów sam bądź z dziewczynami i próbuje oczarować sprzedawczynie i kasjerki swoją łamana polszczyzna. („Proszę, masz klej eposkydowy i lightbulb” – cytat z Nicka podczas ostatnich samodzielnych zakupów)
Zakupy
Wczoraj Nick i dziewczynki poszli razem na cotygodniowe zakupy i wrócili bardzo rozpromienieni. Tania i Zoe miały listę zakupów która im wcześniej podyktowałam i Nick zdecydował że mogą same zrobić całe zakupy, podczas gdy on „polerował” swój polski rozmawiając czytając etykiety spożywcze.
Tak, hmmm … mam nadzieje ze naprawdę czytał etykiety a nie siedział w wózku na zakupy, bo nas więcej nie wpuszcza do tego sklepu :). Tak czy siak zrobili świetne zakupy i tylko zapomnieli kupić jajek, których podobno nie było na liście.
wszystkie rysunki w poście zostaly wykonane przez Nick’a