Sajgon w moim życiu

Sajgon pojawił się w moim życiu gdy byłam nastolatkiem. Wtedy to moja mam wchodziła do mojego pokoju i mówiła ze mam tam Sajgon. Ja sie tym wiele nie przejmowałam i nadal rzucałam swoje ubrania na leżące na książki które piętrzyły się w okol materaca na którym w ramach protestu zaczęłam spać. Sajgon był częścią mojego życia.

Indochiny

Wietnam był częścią moich marzeń. Gdy obejrzałam film „Indochiny” to od tego czasu zawsze chciałam pojechać do Wietnamu, nie wiem czy to z powodu przystojnego oficera, szykownej Catherine Deneuve, czy może plantacji drzew kauczukowych czy rowerowych rikszy pchanych przez wychudłych mężczyzn ale zawsze chciałam tam pojechać.

Sajgon ryksze - głównie atrakcja dla turystów
Sajgon ryksze – głównie atrakcja dla turystów

Sajgon

Gdy kupowałam bilety do Wietnamu dużo się nie zastanawiałam lecimy do Sajgonu. Od 1976 roku Sajgon zmienił nazwę na Ho Chi Minh City. Byliśmy tam przez 10 dni podczas których robiłyśmy różne wycieczki za miasto a resztę czasu spędziliśmy chłonąc miasto.

Sajgon nocne życie na ulicy
Sajgon nocne życie na ulicy

Sajgon wymaga od ciebie uwagi w 150 procentach. Chodzenie po ulicach nie był spacerem. Wymagało umiejętności lawirowania między zaparkowanymi motocyklami, nagłych uskoków przed skuterami jadącymi po chodniku. Jak zauważyłam w Sajgonie motorami jeździ się po chodniku gdyż na ulicy jest ruch jednostronny a właściciel skutera chce jechać w druga stronę, lub gdy napięcie stania w korku pomiędzy innymi motorami sięgało zenitu i kierowca próbuje innej drogi lawirując między przechodniami, sprzedawcami i zaparkowanymi motorami. Chodząc z dziewczynami po tamtejszych ulicach czułam się jak skrzyżowanie matki kwoki (ciagle trzymałam dziewczyny blisko siebie), drapieżnej tygrysicy – z chęcią wydrapalabym oczy każdemu kto zdecydował się jeździć po chodniku. Chodzenie po ulicach Sajgonu było dla mnie tym czym dla mojej mamy wchodzenie do mojego pokoju gdy byłam nastolatka. Po prostu Sajgon.

Jakkolwiek stresujące było codzienne przemieszczanie się po Sajgonie tak samo było ono fascynujące.

Sajgon - rzeźnik na ulicy, dwa metry wcześniej bylo łóżko i ktos na nim spał.
Sajgon – rzeźnik na ulicy, dwa metry wcześniej bylo łóżko i ktos na nim spał.

Obok miejsca gdzie mieszkaliśmy. A wynajęłam apartament z Airbnb na rogu ulicy mieszkał kobieta cały jej dobytek stanowił lezak na którym siedziała albo spała w zależności od pory dnia lub nocy. parasol chroniący od słońca , pusta skrzynka po coca-coli która służyła jako stolik. Na stoliku ułożona była piramida z małych zielonych limonek a obok niej stała brudna szklanka z której można było się napić swiezo wyciskanego soku który sprzedawała. Bardzo chciałam zrobić jej zdjęcie gdzyz jej twarz przypominała twarz mojej babci wychudzona, brązowa od słońca z ogromna ilością zmarszczek niektórych tak głębokich ze wyglądały jak czarne linie. Bardzo chciałam tez kupić od nie sok ale nie zdecydowałam się na żadna z tych rzeczy. Za to codziennie przez dziesięć dni gdy ja mijałyśmy obdarowywała nas swym bezzebnym uśmiechem, ja odwzajemniała uśmiech a dziewczynki do niej machały.

Sajgon był fascynujący w swej różnorodności – nowe szklane i świetliste budynki, komunistyczne bezduszne bloki i stare dystyngowane kolonialne budynki. Tanie smaczne uliczne jedzenie i drogie restauracje. Tanie dobrej jakości podróbki i sklepy z rzeczami tak drogimi że nawet nie chciałam na nie patrzeć. Drogie hotel i ludzie śpiący na ulicach.

Sajgon - fryzjer na ulicy
Sajgon – fryzjer na ulicy

Chodzilismy wszędzie, rozgladalam sie ale nie odnalazłam ani kawałka “Indochin” .

Sajgon katedra Notre Dame
Katedra Notre Dame